Żyjący
– Co nam zagraża? – zapytały dzieci.
– Wirus z koroną – powiedziałem, wskazując na świetlisty ekran.
– Naprawdę jest taki wielki? – zapytały.
– Nie, to jest powiększenie. Naprawdę jest tak malutki, że go nie widać.
– A to prawdziwy człowiek, czy powiększony ludzik? – spytały dzieci, gdy na ekranie pojawiła się postać w cierniowej koronie.
– To prawdziwy człowiek – odparłem. – To znaczy, jest to jego podobizna, tak naprawdę jest o wiele, wiele większy.
– A dlaczego ma taką brzydką koronę? – dopytywały.
– Bo to jest… to znaczy była korona – nie wiedziałem jak to dzieciom wyjaśnić – korona z cier…
Nie dokończyłem, bo ekran zgasł, a całą przestrzeń wypełnił Chrystus, w koronie chwały.
Bijące od niego światło zachwyciło dzieci, które zaczęły śmiać się i tańczyć. O nic już nie pytały.
Budząc się, wyszeptałem: Jezu, dziękuję, że nie jesteś snem, a prawdą i życiem.
A oblicze jego jaśniało jak słońce w pełnym swoim blasku. Toteż gdy go ujrzałem, padłem do nóg jego jakby umarły. On zaś położył na mnie swoją prawicę i rzekł: Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, i Żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła. /Ap 1,16-18/
Z Nim i my jesteśmy ŻYJĄCY.