Nie było miejsca
Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał. /Ewangelia Jana 1,10/
Czeka nas niezwykła niedziela. W połowie adwentowa, w połowie wigilijna. Nadchodzą święta, te najcieplejsze, najbardziej rodzinne, piękne. Święta Narodzenia Pańskiego, Święta Godowe, Święta Bożego Narodzenia.
W tamten dzień nie było jednak ciepła kominka, blasku choinki, kolorowych baniek, dwunastu dań, stosu prezentów, ciast i ciasteczek. Była męcząca droga, głód i chłód. Tłumy, ścisk, tumult, zamieszanie. Cezar, który uważał się za boga i zarządził spis swoich podwładnych. Król, który zabijał domniemanych konkurentów, nawet własnego syna i innych bliskich.
Dziś o cezarze i królu wspominamy raz w roku, należą do historii, nic już nie mogą, nic nie znaczą. A bezbronne niemowlę, które narodziło się wtedy w grocie, zostało królem i zasiada w niebie u boku Ojca. Niedługo Syn Boży przyjdzie po raz drugi. Jako Zbawiciel, Sędzia, Król i Pan.
Nie narzekajmy, że nie ma śniegu. Wtedy też nie było. I nie było sań, mikołajów, lampionów, świateł, wzruszających melodii i pięknych obrazów, wypływających z witryn i ekranów.
Natomiast są dzisiaj, jak wtedy, wędrujące tłumy, zmęczeni ludzie. Jest rozpaczliwa tułaczka, tumult, głód i chłód. I okrutni władcy, uśmiercający tysiące. I zagubieni bezrobotni, zamarzający bezdomni.
Czy wystarczy, gdy przygotujemy, zgodnie z tradycją, jedno, dodatkowe miejsce przy stole?
Do swojej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli. /Ewangelia Jana 1, 11/