Często inni widzą w nas to, czego Bóg nam samym nie daje zobaczyć.
Ile ma Pani lat?
55
Pani pierwsze wspomnienie?
Kiedy miałam trzy latka, zjechałam moim trzykołowym rowerkiem w dół po betonowych schodach; złamałam nos i musiałam zostać w szpitalu na noc. Trzy razy złamałam nos, spadając z trzech różnych schodów. Musiała być ze mnie niezdara (śmiech).
Teraz odczuwa Pani inny rodzaj bólu?
W 2003 roku zdiagnozowano u mnie Kompleksowy Zespół Bólu Regionalnego.
Może Pani powiedzieć coś więcej na ten temat?
Kompleksowy Zespół Bólu Regionalnego to rzadki zespół chorobowy. Charakteryzuje się bólem i obrzękiem jednej z kończyn. Obcinając paznokcie u stóp, przecięłam piętę i uszkodziłam nerw w stopie. Od tego czasu żyję z ciągłym bólem. Czasami mam wrażenie, jakby ktoś wbijał mi gwoździe w stopę albo nóż; czasami czuję, jakby ta stopa była mokra lub zimna, jakbym trzymała ją w zamrażarce. Ból nigdy nie ustaje… tak właśnie jest z bólem nerwu.
Inny ból też nie jest Pani obcy.
Zmagam się z depresją. Kiedy byłam nastolatką, były to tylko epizody. Od czasu kiedy mam dzieci i zostałam samotną matką, epizody przerodziły się w depresję kliniczną.
Czy miała Pani do czynienia z przemocą?
W dzieciństwie doznałam przemocy zarówno emocjonalnej, jak i seksualnej. W późniejszych latach również.
Jak sobie Pani z tym radziła?
Wpływ przemocy czy molestowania zależy od naszego wieku. Kiedy byłam dzieckiem, inaczej reagowałam, niż kiedy byłam matką. Wtedy zrozumiałam, że jako dziecko byłam zupełnie bezbronna, ta przemoc wcale nie musiała się wydarzyć. Kiedy jedno z moich dzieci zostało wykorzystane, pamiętam, zareagowałam jak niedźwiedzica. Mnie nikt nie ochronił.
Co z Pani wiarą w Boga?
Wyrosłam w wierzącym domu. Zawsze chodziliśmy do kościoła i ja zawsze chciałam tam być. Kiedy zaczęłam dorastać, moja relacja z Bogiem stała się dojrzalsza. Zrozumiałam, że On nie jest tylko łaskawym Bogiem, ale że chce być obecny w moim życiu. Bóg nazywa nas po imieniu, chce mieć z nami relację. Patrząc z perspektywy czasu, wydarzyło się wiele rzeczy, które mogłyby podważyć moją wiarę w Boga, ale w dzieciństwie nigdy w Niego nie wątpiłam.
A teraz? Wątpi Pani?
Nie. Zanim się tutaj przeprowadziłam, piętnaście lat temu, dokładnie pamiętam jedno nabożeństwo. Przyrzekłam Bogu, że pójdę tam, dokądkolwiek mnie pośle. Myślałam, że to będzie jakieś konkretne miejsce, ale okazało się, że Bóg wybrał miejsce duchowe – Getsemane. To nie był kraj czy miasto, ale duchowa walka.
Co doprowadziło Panią do depresji?
Kilka rzeczy. Przeprowadziłam się do nowego miasta i nikogo tutaj nie znałam. Pozostawiłam wiele bliskich przyjaciół i ludzi, którzy mogli mi pomóc. Oni mnie znali, mogłam na nich polegać. Rozumieli mnie i wiedzieli o moich problemach. Szczególnie jedna przyjaciółka była mi bardzo bliska. Z nią zawsze mogłam rozmawiać i się modlić. Byłyśmy bardzo ze sobą związane. To dla mnie ogromna strata.
Moja praca była bardzo wymagająca i wyczerpująca. Kobieta, która była moim współdyrektorem, stała się również moją bliską przyjaciółką, przynajmniej ja tak to widziałam. Później okazało się, że ona wykorzystała mnie do własnych celów. Pracowałam bardzo ciężko, za ciężko, a jej to było na rękę. Nie obchodziło ją, ile mnie to kosztowało. Przez lata byłyśmy sobie bardzo bliskie i ja cały czas pracowałam za nią. Byłam zupełnie wykończona i zdołowana, to było ponad moje siły.
Zrozumiałam jak daleko moja „przyjaciółka” jest w stanie się posunąć, nie patrząc na to, jaki to będzie miało na mnie wpływ. Kiedy wreszcie zobaczyłam, jak mnie wykorzystała i że ja na to pozwoliłam, postanowiłam dobrowolnie pójść do szpitala psychiatrycznego. Wiedziałam, że potrzebuję pomocy.
Co się wydarzyło po powrocie ze szpitala?
Wróciłam z powrotem do pracy, ale uszkodziłam stopę i przewlekły ból już nigdy nie ustał. Przez długi czas nikt z lekarzy nie wiedział dlaczego. Chodziłam na fizykoterapię, różne zabiegi, rezonans magnetyczny, zastrzyki cortyzonu, próbowaliśmy wiele leków i nic. Wtedy byłam również pod kontrolą psychiatry i szukaliśmy leków, które by mi pomogły psychicznie. W końcu zdiagnozowano u mnie Kompleksowy Zespół Bólu Regionalnego. Nie miałam pojęcia, co to jest. Stopa bolała mnie cały czas i nic nie pomagało. Moja lekarka próbowała zatrzymać rozwój tej choroby, więc w jednym tygodniu miałam 15 zastrzyków przeciwbólowych. Mieliśmy nadzieję, że może operacja lub stymulacja kręgów rdzeniowych pomoże, ale po kolejnej operacji okazało się, że jest bez zmian, nic nie pomagało.
Czy miało to wpływ na sytuację w rodzinie?
Byłam samotną matką i miałam troje nastolatków. Czułam się niepełnowartościowym rodzicem. Moja rodzina żyła w kryzysie, a ja nic nie mogłam na to poradzić. W pracy byłam bardzo ceniona, ale z powodu ogromnej ilości lekarstw miałam zaniki pamięci. W środku zdania nie mogłam sobie przypomnieć, o co mi chodziło, mój mózg nie pracował dobrze. Nie byłam w stanie funkcjonować na poziomie, do którego byłam przyzwyczajona. Postanowiłam odejść z pracy.
Zupełnie Pani z niej zrezygnowała?
Przeszłam na rentę chorobową. To była bardzo trudna decyzja. Moja praca dawała mi wiele satysfakcji, czułam się tam spełniona. Ludzie przeważnie doświadczają czegoś takiego, przechodząc na emeryturę, a ja miałam czterdzieści lat! To było dla mnie bardzo ciężkie i przygnębiające. Wcześniej zmagałam się z depresją, ale to były tylko odosobnione epizody. Utrata pracy była kolejną rzeczą, która mnie przytłoczyła. Miałam depresję kliniczną.
Jaka jest różnica pomiędzy epizodem a depresją kliniczną?
Epizody mogą trawać kilka dni, tygodni lub miesięcy i jest powód, dla którego osoba jest w depresji. Kiedy depresja jest kliniczna, to znaczy, że ta osoba będzie żyła z depresją do końca życia. Depresja wpływa na każdy aspekt życia. Jeśli masz depresję i nie masz właściwych leków, wszystko co robisz wymaga wysiłku.
Próbowałaś różnych lekarstw?
Tak. One miały na mnie przygnębiający wpływ. Powodowały, że bardzo wcześnie zasypiałam, ale moje córki jeszcze nie spały. Bałam się brać lekarstwa, jeśli jedna z nich nie była w domu, bo nie byłam pewna swojej reakcji. Kiedy się budziłam, byłam hiperaktywna. To było przerażające, szczególnie dla mojej młodszej córki. Ona była przekonana, że byłam bardzo złośliwa i niedobra. Starsze dzieci myślę, że rozumiały, że nie byłam wówczas tą prawdziwą „ja”, że to lekarstwa tak na mnie wpływały. Nie byłam sobą i córki widziały inną stronę matki. Wpłynęło to na nie bardzo negatywnie. To był ciężki okres czasu nie tylko dla mnie, ale i dla nich. Próbowałam różnych lekarstw i miałyśmy nadzieję, że wreszcie coś się zmieni. Ale po kolejnych kilku tygodniach próbnych okazywało się, że nic się nie zmieniało.
To musiało być tym bardziej przygnębiające!
Gdyby te rzeczy nie wydarzyły się jedna po drugiej, nie czułabym się aż tak przygnębiona, jednak ja przeżywałam jedną stratę za drugą, jeden potężny stres za drugim. Jak kula śniegu, która nabiera pędu, a ja nie byłam w stanie jej zatrzymać. Choćbym nie wiem ile się modliła, wierzyła, czytała czy ufała, to nie wystarczało. Nic się nie zmieniało. Nienawidziłam budzić się rano.
Co jest najtrudniejsze w depresji?
Depresja jest wykańczająca, wyciśnie z ciebie wszystko. Szczególnie kiedy masz dzieci, które na tobie polegają. Starałam się zapewnić moim dzieciom normalność, ale w naszym życiu nie było nic normalne. Próbowałam mieć pozytywne nastawienie. To wszystko pożerało całą moją energię, której i tak nie miałam. Czułam się, jakbym żyła w ciemnym dole, byłam całkowicie wycieńczona. Wszystko wymagało wysiłku. Bycie w domu, u lekarza, nawet wstanie z łóżka wiązało się z wysiłkiem.
Doświadczyłaś innych problemów?
Mój syn i starsza córka, oboje w krótkim okresie czasu poszli na studia. Szczególnie kiedy moja córka zaczęła studiować, to była dla mnie wielka stratą. Ona była moim promieniem słońca, wielkim zachęceniem, najlepszą przyjaciółką. Wiedziałam, że musi wyfrunąć z gniazda, ale trudno było mi się z tym pogodzić. Miałam wrażenie, że za każdym razem, gdy się podnoszę po jakimś ciężkim przeżyciu, coś nowego wali mi się na głowę. Nie miałam czasu się pozbierać. Jakby ktoś dolewał oliwy do ognia. Nie miałam już zupełnie siły, żadnych zapasów, nie miałam niczego do zaoferowania.
A młodsza córka?
Ona poszła do gimnazjum i nagle byłam sama w domu. Ja i cztery ściany. Jedyne, co mogłam robić, to czekać, by wróciła do domu. Mniej więcej wtedy okazało się, że ma zaburzenia afektywne dwubiegunowe, a mój syn pograniczne zaburzenie osobowości. Byłam w całkowitym szoku. Moje dzieci miały ogromne problemy, a ja sama nie mogłam poradzić sobie z własnymi.
Czy wątpiła Pani w Boga?
Chyba nigdy nie wątpiłam, że jest wierny czy że nas zupełnie zostawi. Raczej czułam się tak, jak Chrystus mógł się czuć w Getsemane. Był osamotniony, a jego przyjaciele spali. Tak się właśnie czułam. Nie miałam żadnych przyjaciół, Bóg wydawał się być gdzie daleko. Czułam się opuszczona.
Czy to był najcięższy okres?
Tak. W końcu nie miałam już siły nic zrobić. Nie potrafiłam nawet modlić się o pomoc. Jedyne, o co Boga prosiłam, to by chronił moje dzieci. Bałam się, że jeśli poproszę o cokolwiek innego, a to się nie stanie, stracę resztkę mojej wiary i odejdę od Boga. Głęboko w sercu czułam, że nie chcę tego. Aby więc uciec przed rozczarowaniem, wolałam nie prosić.
Jak długo to trwało?
Znalezienie właściwych leków zabrało nam sześć lat. To były bardzo trudne lata. Pamiętam, że lekarka zapytała mnie: „Kiedy po raz ostatni była Pani szczęśliwa?”. A ja nie potrafiłam sobie przypomnieć! Sześć lat życia w depresji to strasznie długo. To jest bardzo samotne miejsce. Jak próżnia. Nie czułam Boga, nie widziałam, żeby działał. Miałam wrażenie, że mnie opuścił. Gdy ktokolwiek starał się zachęcić mnie historią z Biblii, dostawałam białej gorączki. Myślałam: „Jeśli usłyszę jeszcze jeden werset, to się nie powstrzymam!”. Było we mnie wiele gniewu. Miałam wszystkiego dość. Wypróbowałam wszystkie możliwe lekarstwa, zastanawiałam się nawet nad terapią szokową, ale nigdy do niej nie doszło. Boża ręka mnie od tego ochroniła.
Czy myślała Pani o samobójstwie?
Nigdy nie chciałam się zabić. Często nie chciałam już tak dłużej żyć – to jest moment, w którym się zupełnie poddajesz, ale ja nie mogłam zostawić moich dzieci.
Co spowodowało zmianę?
Zadzwoniłam do moich starych przyjaciółek i one zaczęły się o mnie modlić. To był przełomowy moment, zaczęłam się wygrzebywać z mojego dołu. Teraz dostrzegam w tym rękę Boga. Nauczyłam się ufać Bogu, szczególnie kiedy wszystko zawodziło. Raz nie byłam w stanie zapłacić czynszu za mieszkanie. Nie miałam przyjaciół ani rodziny. Powiedziałam Bogu: OK, to już jest koniec. Wtedy moja najbliższa przyjaciółka, która mieszka wiele kilometrów stąd, zadzwoniła do mnie. Nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Zrozumiała, w jak ciężkim stanie jestem i zapłaciła mój czynsz, mówiąc: to prezent od Boga.
Czyli zmiany dokonała modlitwa i praktyczna pomoc?
Tak! Kiedy moja przyjaciółka i jej grupa modlitewna zaczęły się o mnie modlić, moje życie diametralnie się zmieniło. Poznałam nowych ludzi, zaczęłam chodzić do kościoła, potem na studium biblijne i małą grupę. Znalazłam miejsce, do którego czułam, że przynależę. Stale zmagałam się z depresją i nie miałam wiele nadziei na zmianę, ale kiedy znalazłam nową psychiatrę, ta zaproponowała mi lek, którego nie używałam od wielu lat. Po dwóch tygodniach zauważyłam, że jest lepiej. Depresja wreszcie była pod kontrolą.
Co się zmieniło?
Mogłam normalnie rozmawiać. Wcześniej płakałam za każdym razem, gdy tylko otwierałam usta. Normalne życie nie było już przerażające. Nie żyłam w ciemności. Jakby słońce nagle zaczęło świecić. Byłam w stanie spojrzeć na świat pozytywnie.
Czy ciężko żyć z depresją?
Nie dzielę się tą informacją z wieloma osobami. Wielu ludzi nie rozumie depresji klinicznej. Boją się tych, którzy cierpią na depresję, piętnują ich. Rozmawiam o tym tylko z osobami, którym mogę ufać. Oni mnie nie oceniają. Depresja jest częścią mojego życia. Jak ktoś ma problemy z sercem i ma zawał, ludzie to akceptują, ale jeśli masz depresję lub inną chorobę psychiczną, ludzie traktują cię inaczej. A jest to przecież choroba jak każda inna, tylko że nie możesz jej zobaczyć, jak np. złamanej ręki. Ponieważ to problem psychiczny, ludzie uważają, że za mało wierzysz i dlatego Bóg cię nie uzdrawia. Depresja jest częścią mnie. Wiem, że Bóg może mnie uleczyć, ale z jakiegoś powodu pozwolił mi żyć w tym stanie.
Myśli Pani, że to był Boży plan?
Pani psychiatra mi powiedziała, że moje życie przypomina jej życie Hioba. Myślę, że Bóg nie każdemu daje aż tyle cierpień, ale kiedy musisz przejść przez bardzo trudny okres, to stajesz się bardziej pokorna, polegasz na Nim bardziej. Jeden z lekarzy mi powiedział: Widzę w Tobie Jezusa. Często inni widzą w nas to, czego Bóg nam samym nie daje zobaczyć.
Czego Bóg chciał Panią nauczyć?
Abym była silna i zupełnie na Nim polegała. Podczas tej choroby cały czas pisałam pamiętnik, nawet w najgorszym stanie. Błagałam Boga, by mnie nie zostawił, nie wypuścił ze swojej ręki. Wiedziałam, że nie mogę polegać na sobie. Teraz widzę, że On był ze mną przez cały czas. Nie opuścił mnie. Był, choć milczał.
Czy pytała Pani Boga dlaczego?
Nie chciałam zadawać tego pytania. Czasami nie wiemy, dlaczego coś się stało. Bóg nie pokazuje nam tej części obrazu. Ja chcę, by moja historia pomogła innym. Mam nadzieję, że kiedy ludzie przeczytają o mojej przeszłości, będą mieli nadzieję i się nie poddadzą, będą dalej się modlić i szukać przyjaciół.
Zaczęłyśmy tę rozmowę pytaniem o pierwsze wspomnienie – był to wypadek, ból. Przeszła Pani przez wiele innych bolesnych przeżyć, a siedzi przede mną bardzo optymistyczna osoba, która chce zachęcać innych!
Kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, widzę, że moje przeżycia nie są tylko moje. Bóg chciał być wywyższony w moim życiu. Bóg i ja moglibyśmy napisać całą książkę! (śmiech)