1.5

Na Skolnitym

Wiem, że gdzieś tutaj pomiędzy kaflowym piecem, skrzypcami i domem obitym drewnianymi balami zostawiam kawałek serca.

Wiem, że gdzieś tutaj pomiędzy kaflowym piecem, skrzypcami i domem obitym drewnianymi balami zostawiam kawałek serca.

Droga jest kręta i wije się ku górze, jakby chciała dosięgnąć nieba. Jedziemy powoli, tak żeby jadące z naprzeciwka samochody nas nie zaskoczyły. To nasz pierwszy raz i jestem pewna, że właśnie tutaj jest szczyt i to są ostatnie domy, że wyżej już się nie da wjechać. Jeszcze dwa razy zaskakuje mnie ta droga, która dalej ciągnie się coraz wyżej i wyżej.

I wreszcie jesteśmy na szczycie. Widok zapiera dech w piersi. Zachwycam się błękitem pagórków, choć dla mnie dorastającej z codziennym widokiem Beskidów, wrytych w moją duszę, jak język, którego nie da się zapisać, one zawsze będą modre. Rozkoszuję się zapachem tych gór, ciężkich od liści, przepełnionych życiodajnym tlenem. Zachłannie patrzę na pagórek za pagórkiem – rozłożystość ziemi, która jakby otwierała swoje ramiona, by mnie przygarnąć, otulić. Staram się zapisać w pamięci każdy szczegół, każdy odcień zieleni i błękitu, każdy kształt wznoszący się ku błękitowi nieba, jak oddech. Kury gdaczą, pies liże swoje małe, pszczoły bzyczą, wszystko żyje.

Siedzę za stołem zastawionym wysiłkiem spracowanych rąk. Za oknem czuję te góry, a w sercu ciepło, światło i miłość. Delektuję się zapachem herbaty z zielin i smakiem swojskich jajek w majonezie, chlebem, szynką, ogórkiem, tym, co pochodzi z otwartej ręki bliźniego. Siedzisz naprzeciwko mnie, dzielisz się sercem, gościnnością i dobrem, jak ta ziemia dzieli się swoimi darami. W każdej historii jest cień Jego wspaniałości i chwała oddawana Królowi. Modlitwa rozpoczyna posiłek, lecz nie opuszcza twoich ust po wypowiedzianym „amen”. Jesteś pełna Jego obecności, Jego tchnienia. Cała nasza rozmowa nie potrafi oderwać się od Jego wszechmocy, jak małe dziecko nie potrafi zostawić ojcowskich nóg i kurczowo trzyma się nogawki.

Dzielimy się bólem i troską. Tym, co Bóg nam dał i tym, co świat ukradł. Nasza przyjaźń rośnie tak szybko jak ozdobna fasolka i z łatwością wije się ku świetle. Złączone Jego miłością patrzymy w przeszłość, szarpaną trudnościami i uginającą się pod nawałem problemów. Rozmawiamy o Jego prowadzeniu i wszechobecnej łasce, otaczających nas ze wszystkich stron jak te góry. Wspominamy cuda, wymodlone prośbami na klęczkach wypowiadanych w momencie przerażającej tragedii i tych ubłaganych latami wiernego wołania. Łzy leją się nam bliźniaczo i wiem, że gdzieś tutaj pomiędzy kaflowym piecem, skrzypcami i domem obitym drewnianymi balami zostawiam kawałek serca.

Odjeżdżamy, choć moje ręce nie chcą pozostawić ciepła twoich. I wiem, że zabieram część ciebie ze sobą.

Panie, Ojcze, Królu, dziękuję Ci za ten dzień, za te góry, za przyjaźń, za bliskość, bo na Skolnitym bliżej mi do nieba.  

Jesień 2015

Anna Swanson

Czytaj także

zobacz listę wszystkich artykułów

Nasi partnerzy