1.5

BWO czyli VIP

Już nie zasiadasz za prezydialnym, jak wówczas? Nigdy nie zasiadałem, aby być wolnym człowiekiem. Ty wiesz co to jest wolność? Stać cię na coś takiego?

Już nie zasiadasz za prezydialnym, jak wówczas? Nigdy nie zasiadałem, aby być wolnym człowiekiem. Ty wiesz co to jest wolność? Stać cię na coś takiego?

Poznaliśmy się na organizowanym przez miasto spotkaniu twórców. Kierowaliśmy się ewangeliczną zasadą skromności. Usiedliśmy więc przy rzędzie stołów w bezpośrednim sąsiedztwie drzwi wyjściowych. Ku naszemu zaskoczeniu miejsce to okazało się honorowym miejscem, czyli stołem prezydialnym. Na uwagę organizatorów, która dotknęła naszą wrażliwość, dołączyliśmy upokorzeni do rozbawionego już towarzystwa.

Mój nowy znajomy okazał się człowiekiem o szerokich horyzontach. Podlegał jednak klinicznej diagnozie człowieka społecznie nieprzystosowanego. Poza tym nie klasyfikował ludzi, tak jak ja, na różne nisze kulturowe, kasty, partie. Chociaż mnie samego uznał za barbarzyńcę. On, akademia umysłu, artysta, miał prawo. Zdawał się imponować nie tylko mnie. Biblioteką na poziomie. Dobrymi inicjatywami, łagodnością. Dobrym pochodzeniem, tolerancją. Urósł w mieście do nieoficjalnego guru. Rozpolitykowany prowokował śmiałością rzucanych prawd. Rozdrażniał, rodził bunt. Inspirował. Jego krzywdzący portret można odnaleźć w jednej z nihilistycznych książek.

Spotkaliśmy się po latach przypadkowo na koncercie. Przyjeżdżali tu młodzi dla odnowy duchowej. Nas starych nęciła bardziej muzyka – superowa transmisja. Rozmowy to przeglądanie się w lustrze, poznawanie samego siebie – chciałem mu rzucić na powitanie zasłyszaną sentencję. Gadałem i gadałem. A postanowiłem milczeć. A jeśli będę się odzywał, to niech to będzie proste i jasne. Tak, jak jego haiku, które uprawia oprócz fotografii.

Już nie zasiadasz za prezydialnym, jak wówczas?

Nigdy nie zasiadałem, aby być wolnym człowiekiem. Ty wiesz co to jest wolność? Stać cię na coś takiego?

No, w pewnym sensie stać mnie na wolność. Ale ogranicza mnie przyzwoitość. Swawola nie jest w dobrym tonie.

W dobrym tonie, mówisz. To nie jesteś dzikusem?

A ty już nie jeździsz z młodymi do Taize?

Ekumeniczne meetingi mamy w okolicy, jak wiesz. Brata Rogera już tam nie ma, ale…

Ale jako alternatywę masz budowanie pagody buddyjskiej.

A co ty o tym wiesz!

Albo uczestnictwo w targach erotycznych…

To było dawno. Każdy poszukuje radości życia na swój sposób. Hedonistyczny. A tak na serio, to co mi imputujesz?!

Wolność. Usiłuję cię zapytać o twoją wolność. Bo ja mam z nią problemy. Nie umiem poradzić sobie z pokusą…

Jesteśmy skazani na kobietę.

Nie o tym chciałem. Nie o matce, utraconej miłości, kolejnej znajomości, o zamkniętych rozdziałach. Dlaczego każdy nasz wybór, decyzja, ruch tyle nas kosztuje? I albo to my skrzywdzeni jesteśmy, albo sami krzywdzimy innych…

Właśnie mnie wyróżniono vipowskim zaproszeniem na kolejną ważną imprezę. Nie dokonuję wyborów. To się stanie albo nie.

Usiądziesz tym razem legalnie do prezydialnego stołu?

Właśnie! Usiądę, albo i nie usiądę. Zawsze są dwa wyjścia. Jak usiądę…

To będziesz bardzo ważną osobą.

Każdy nią jest. Każdemu należny jest szacunek. Godność.

Jako ważnemu będziemy ci okazywać szorstkość poważania pomieszaną z nieuświadomioną sobie zazdrością.

Mało mnie to obchodzi.

Nie zależy ci na tym, by być na górze?

Zawsze byłem na górze. Jak człowiek fizycznie mieszka na górce, na piętrze, musi, powinien z tej górki zejść, aby nie być sam. Aby być potrzebnym.

Będąc na świeczniku, masz szansę oświecić przyjaciół, pchnąć w stronę mądrości.

Powtarzam. Trwam w rozważaniu. Chcę podjąć właściwą decyzję. Rozumną. Niezależną.

Obawiasz się jarzma odpowiedzialności?

Raczej robienia za autorytet. Zdewaluowała się definicja wzorca, uczciwego człowieka.

Usiadłem z tobą, bo też otrzymałem propozycję uczestniczenia w ważnym projekcie. I czuję się wyróżniony, doceniony. Na takich zakrętach dodaję gazu. Wychodzę na prostkę. To jest piękne.

I naiwne…

Ja już wybrałem.

Nasz dialog przerwał zespół swoją ważną obecnością na scenie. Zagłuszył nasze słowa, emocje, szpileczki toksycznych ripost.

Dotarło do mnie, że zbyt pochopnie sięgnąłem po szansę społecznego zaistnienia. Teraz będę jak fejsbukowy idol czekał na kolejne lajki swego sukcesu jako warunku istnienia. I skazany będę uznawać bardzo szczegółowo wszelkie pisane i niepisane normy. Teraz obowiązują mnie świeże koszule i czyste buty. Proste spojrzenie i przejrzyste myśli. Chciałem o tym powiedzieć. I o tym, że są zakręty, które zobowiązują. Awanse, które powinno się pogłębiać, pnąc w górę. Bo każdy z nas jest bardzo ważną osobą.

29.08.2016 r., Pustelnia na Kamieńcu

Stanisław Malinowski

Czytaj także

zobacz listę wszystkich artykułów

Nasi partnerzy