Wesoły człowiek, jak wskazuje jego nazwisko (pochodzące z języka węgierskiego, oznaczające figlarza), od prawie ćwierćwiecza duszpasterz małej parafii w wielkim mieście na skraju “ewangelickiego” świata; trochę krócej mąż kochanej żony; jeszcze krócej ojciec dwójki wyrośniętych już dzieci. W wolnych chwilach (cokolwiek to znaczy) lubi rozmawiać z ludźmi, poczytać ciekawą książkę (najlepiej skandynawski kryminał) i pożartować.